Wiele osób, aby wyrzucić z siebie złe emocje, sięga po wulgaryzmy. Niestety, dorośli, często przeklinają także w towarzystwie dzieci, ponieważ myślą, że maluchy i tak nie rozumieją, co oni mówią. Owszem, może i najmłodsi nie zdają sobie sprawy ze znaczenia owych słów, ale doskonale rozumieją, że są wypowiadane pod wpływem silnych emocji, najczęściej w trakcie złości.
Trzeba zaznaczyć, że dzieci jako naśladowcy dorosłych zapamiętują je i używają w najmniej spodziewanym momencie, ale zawsze w dobrym kontekście.
W tym wypadku mama i tata zwykle są zdziwieni, czasami nawet rozbawieni tym, że ich pociecha zna przekleństwa i wie, kiedy je zastosować. Niestety, gdy zaczną się śmiać z malucha, to on pragnąc być w centrum uwagi, na pewno spróbuje tymi samymi słowami rozbawić inne osoby, np. dziadków, panią przedszkolankę czy księdza w kościele. W związku z czym, jeżeli rodzice nie chcą się najeść wstydu z powodu przeklinającego dziecka, należy zrobić wszystko, aby maluch nie przyswajał i nie stosował w swoich wypowiedziach wulgaryzmów. Jest to zadanie trudne, gdyż najmłodsi uczą się także od rówieśników, starszego rodzeństwa czy z telewizji, gdzie nie brakuje brzydkiego słownictwa, ale nie jest to niemożliwe.
Po pierwsze, nie należy nigdy przeklinać w towarzystwie maluchów. Aby nie musieć się cały czas kontrolować, by nie mówić brzydkich słów, najlepiej jest wyrzucić na stałe wszystkie wulgaryzmy ze swojego słownika. Oczywiście, w życiu zdarzają się takie sytuacje jak, np. okropny korek na mieście, przypalenie obiadu, wpadniecie w dziurę, gdzie aż na język ciśnie się przekleństwo, które pozwoli wyrzucić z siebie emocje. Jednakże w tym wypadku zamiast popularnego k…, można przecież powiedzieć: kurza stopa, do jasnego pioruna czy w mordę jeża. Przede wszystkim, wtedy nie będziemy mieć wyrzutów sumienia, że w obecności dziecka daliśmy się ponieść złości i poklęliśmy. A, co najważniejsze dziecko szybko zarejestruje te zwroty i gdy przykładowo mu nie wyjdzie rysunek lub się przewróci zamiast k…, samo powie np. kurka wodna.
Nie ulega wątpliwości, że nie wolno także przeklinać w obecności malucha, ponieważ tym samym uczymy ich szacunku dla polskiej mowy i otoczenia. Dla nikogo przecież nie jest tajemnicą, że jeżeli dana osoba od małego będzie mieć kontakt z przekleństwami w życiu dorosłym zapewne będzie ich używać i najprawdopodobniej nauczy ich swego potomstwa, ponieważ nie będzie miała innego wzorca porozumiewania się. A, więc jeżeli nam zależy na wychowaniu kulturalnych dzieci, które będą umiały się z każdym porozumieć bez używania brzydkich słów, sami musimy zapomnieć o ich stosowaniu. W ten sposób sami też oduczymy się klęcia, co na pewno wyjdzie nam na dobre.